facebook

Przeczytaj artykuły o wybranej marce

testy aut nowych
testy aut używanych
Wywiady i relacje » Relacja specjalna: Verva Street Racing 2015, Clarkson, Hammond & May Live.

Relacja specjalna: Verva Street Racing 2015, Clarkson, Hammond & May Live.

Kategoria: Wywiady i relacje|Komentarze: 0|Data: 2015-10-26 18:20:33

W minioną sobotę po raz kolejny mogliśmy zobaczyć najbardziej znane w motoryzacyjnym biznesie trio obecnych czasów, czyli Jeremiego Clarksona, Richarda Hammonda i Jamesa Maya. Musiało się im w Polsce bardzo spodobać, bo wrócili tu zaledwie po dwóch latach. Ich pierwsze wspólne show w naszym kraju odbyło się dwa lata temy w ramach Verva Street Racing 2013. Podobnie jak w tym roku, wtedy również gościł ich Stadion Narodowy w Warszawie. Wtedy przybyli do nas jeszcze pod egidą BBC jako Top Gear Live. Tym razem jednak -"due to legal reasons", cytując Jeremiego -pojawili się jako Clarkson, Hammond & May Live. Fakt ich obecności spowodował, że musieliśmy tam przybyć i my -wszak każda okazja do zobaczenia naszych, póki co bardziej znanych kolegów po fachu, jest dobra. Zapraszamy do relacji specjalnej z sobotniego widowiska na Narodowym.

 

Publiczność dopisała

Podobnie jak przed dwoma laty, imprezę poprzedziło Pit Party, na którym można było zobaczyć wiele ciekawych rzeczy. Był nawet żółty transformers, jak żywy (o ile roboty są żywe). O godzinie 18 rozpoczęto wpuszczanie widzów na trybuny stadionu, a o 19 wystartował Pre Show na jego. Było to godzinne niemal widowisko, jeszcze dość spokojne, po którym dano widzom 15 minut przerwy na odpoczynek, nim rozpocznie się się głowny show. Oczywiście nie zabrakło "kiss cama", a nawet jednych oświadczyn na żywo.

Chciałbym kiedyś zobaczyć takie maszyny na żniwach

Około godziny 20 rozpoczęto główną imprezę, na dzień dobry serwując oczywiście efektowny przejazd aut sportowych, których kierowcy pogrzeszyli trochę stanowczo za dobrymi umiejętnościami driftu, budząc zazdrość i podziw. Nam aż tak dobrze w Bednarach nie szło, no ale wszystko przed nami. Całość okraszona była oczywiście mocną muzyką i uruchomieniem wszystkich możliwych maszyn robiących efekt "wow", a więc dymu, dysz ognia i świateł.

Dodajmy, że pokazano też, że da się na tak jadącym Nissanie stanąć

Nim rozpoczął się występ brytyjskich gwiazd, można było powiedzieć, że po płycie stadionu przejechało prawie wszystko co mogło. Gokarty, pocket bike, mini traktory, samochody NASCAR, drifterzy, motocykle (niektóre więcej czasu spędzały w powietrzu, niż na kołach) i co tylko motoryzacyjna dusza zapragnie. Oczywiście nie zabrakło znanych nazwisk, byli więc Małysz, Przygoński, a także -co ciekawe- Feliks Bau... (z tym nazwiskiem wszyscy mieli kiedyś problem) ...Baumgartner. Okazało się, że prócz skakania z krawędzi atmosfery Austriakowi doskonale idzie również jazda samochodem.

Felix B.

Po tych atrakcjach stadion oddano gwiazdom wieczoru. Brytyjczycy dali popis w swoim stylu, nie zabrakło więc stosownych i niestosownych żartów, konkurencji, pokazu samochodów i meczu piłki nożnej. Był też piękny pokaz jazdy 4 sportowych Focusów, podpalanie opon, oraz niesamowity pokaz jazdy motocykli zamkniętych w kuli. Początkowo był to jeden motocykl, potem wpuszczono do środka Hammonda, który miał za zadanie nie ruszać się, podczas gdy motor będzie jeździł dookoła. Z zadania wywiązał się doskonale, faktycznie nie ruszając się na milimetr, czym uratował sobie życie. Po wyjściu Hammonda motocykli zaczęło przybywać, aż skończyło się na 4. Doprawdy cud.

J. Clarkson, R. Hammond, J. May

Widowisko było cudowne, choć trochę za często przerywane filmikami wyświetlanymi na telebimach. Ale można się było przynajmniej dowiedzieć, że chłopaki z Top Gear znaleźli na tyłach toru zapomnianego “The Bena Collinsa”, któremu podobno nie układało sie najlepiej, co było widać po pokazanych na filmiku zaroście i dziurawych butach. Ale przedziwne: przecież rozmawialiśmy z nim parę miesięcy temu, wyglądał na zupełnie ogolonego i z pewnością miał całe buty. Zarost to jednak niebywale zmienia człowieka.

Na koniec imprezy Jeremy Clarkson we właściwym sobie stylu pożyczył wszystkim z głebi swego serca, by wracając do domu jechali szybko. Stary, dobry Jeremy. Wróciliśmy więc naszą testową Toyotą do domu, jadąc tak szybko jak pozwalały przepisy, by był i Jeremy syty i owca cała. Pozostaje powiedzieć dziękujemy i see you soon. I wcale się nie zdziwimy, jeśli na jednej z przyszłych edycji Vervy panowie znów się pojawią.


Tekst: Marcin Dziekoński/ SA               Zdjęcia: Verva Street Racing, Agencja LIVE

Komentarze:

Brak komentarzy
Zaloguj się aby dodawać komentarze