facebook

Przeczytaj artykuły o wybranej marce

testy aut nowych
testy aut używanych
Renault » TEST: Renault Grand Scenic BOSE dCi 130

TEST: Renault Grand Scenic BOSE dCi 130

Kategoria: Renault|Komentarze: 0|Data: 2018-06-13 19:36:33

W ubiegłym roku przedstawiliśmy IV generację Renault Scenic w wersji standardowej, czyli nieprzedłużonej. W teście doceniliśmy zalety, ale wskazaliśmy na cofnięcie się w kwestii cech typowo rodzinnych. Owszem, Scenic IV to auto w świecie minivanów jedyne w swoim rodzaju, jednak kosztem sporej ilości punktów za rodzinność. Tu Renault ma jednakże swoje remedium i wkroczyło z przedłużoną wersją Grand. W tej recenzji skupimy się na tym, na ile te punkty za rodzinność faktycznie udało się jej odzyskać.

Szczegółowo o Scenicu IV możecie przeczytać TUTAJ, do czego zachęcamy. Niniejszy tekst jest bardziej uzupełnieniem tamtego testu, niż osobną recenzją powtarzającą wszystko od nowa. Odniesiemy się bezpośrednio do różnic między obydwoma wersjami.

Pierwszym nieco anty-rodzinnym zarzutem po teście Scenica IV była spora twardość zawieszenia, po części spowodowaną gigantycznymi kołami. Grand Scenic nie wprowadza tutaj rewolucji miękkości, koła to wciąż dwudziestki i mimo iż profil opony jest rozsądny to i tak się to czuje. Opony -trzeba pamiętać- też będzie się czuło w portfelu, dwudziestka to nie najtańszy rozmiar. Plusem jest jednak niebagatelny wygląd całego auta, a niedostatki w miękkości opłacają się gdy chcemy pojechać szybciej. Grand Scenic zachowuje się wtedy jak niskie auto osobowe -w szczególności na szybkiej, autostradowej jeździe. W tym sensie Grand Scenic jest dla osób pojmujących rodzinność na sportowo: "chcę dużego minivana, ale ma się prowadzić tak jak mój sedan". Co ciekawe, mocno przyłożono się do charakterystyki tylnej osi, którą starannie dopasowano do przedłużonego auta, które -mam wrażenie- w pewnych sytuacjach prowadzi się lepiej, niż zwykłe.

Drugim zarzutem był niezbyt ustawny bagażnik i średnia ilość miejsca w tylnym rzędzie. Bagażnik od razu znika z minusów, wersja grand jest przedłużona i bagażnik automatycznie stał się w pełni rodzinny. Docenia się też automatyczne składanie foteli. Miłym akcentem jest też dojście chowanych w podłodze dwóch foteli trzeciego rzędu, przez co auto zyskało status 7 osobowego. Niestety ilość miejsca w tym "przedziale" jest dość awaryjna jak dla dorosłych i by jako tako siedzieć, trzeba przesunąć kanapę do przodu, a wtedy i tam zaczyna być krucho z miejscem na nogi. Dobrze, że nie zabraknie jej na boki i nad głowami. A i tylną oś trzeba znowu pochwalić, siedzenie w ostatnim rzędzie jest komfortowe, nie odczuwa się "siedzenia na ośce".

Trzecim zarzutem był dość specyficzny ISOFIX i niemożność obrócenia dookoła zaawansowanego, obrotowego fotelika dla dziecka. Cóż, ISOFIX wciąż nie należy do najbardziej przyjaznych, ale fotelik udało się tym razem w jedną stronę obrócić. Ciekawostka, w niedużym Suzuki Baleno dało się w dwie strony. Ale tu działa specyfika ułożenia mocowań pasów.

Czwartą kwestią było znaczne zubożenie ilościowe schowków. Nie dało się porównać Scenica IV z drugą generacją. Tam były cztery duże schowki pod podłogą, w nowym dwa. Były też dwa schowki zamykane w drzwiach, każdy mieszczący 4 opakowania CD. Tu tego nie ma wcale. Grand odrobił nieco punkty, schowki podłogowe znów są cztery. Jednak te z tyłu są dość małe. Na szczęście schowek-szuflada przed pasażerem z przodu jest spory. Natomiast mam zastrzeżenie do podłokietnika środkowego z przodu. W dwójce można sobie go było odsunąć do tyłu i przejść na miejsce pasażera niemal jak w autobusie, a w żadnym ustawieniu nie przesuwał się tak, by napoje w holderze były zagrożone. Tu odsuwanie do tyłu jest skromne, a w pozycji maksymalnie do przodu albo zakrywa się wnęki na napoje, albo niebezpiecznie zbliża do skrzyni. No ale na koniec ciekawostka: wysuwane, panoramiczne lustereczko do obserwowania pociech z tyłu zostało na swoim miejscu.

Pozostałe kwestie

Pod testową maską wylądował diesel 1.6 dCi 130 KM. Jest to udana konstrukcja nowej generacji, ale już ze stażem pozwalającym ocenić trwałość. Ta jest bardzo pozytywna. Przy przyśpieszaniu motor jest dość warkotliwy, ale bardzo mało pali i ma wiele ciekawych rozwiązań, o których pisaliśmy TUTAJ. W trybach ekonomicznych bywa ospały, ale w trybie sport pokazuje, że potrafi żwawo ruszyć niemałym Grandem. Ten tryb polubiłem w tym aucie najbardziej: mimo iż na co dzień jestem fanem komfortu, w Scenicu IV i tak nie da się tego do końca uzyskać. Zaobserwowałem więc , że lepiej przestać szukać koślawego w tym przypadku kompromisu i po prostu jeździć w SPORT. Auto zaskakuje wtedy swoją sprężystością i zwinnością zawieszenia, wyraźnie uśmiechając się do kierowców nie wierzących, że van może być przysadzisty na zakrętach. Ten może.

Co więcej, bryła nadwozia też próbuje za tym nadążyć. Scenic II wygląda ładnie i ponadczasowo, ale był typowym vanem z dużymi jak oceanarium oknami. Ten bardziej celuje wyglądem w lokomotywę szybkiej kolei. Długa, smukła linia, wysoka linia okien, długo przód i tył -to się może podobać szczególnie na tych absurdalnych alufelgach. Co więcej, Grand to nie tylko przedłużenie nadwozia w programie graficznym. Styliści zaprojektowali tył od nowa, stosując inne boczne szyby i tylne światła. W efekcie Grand bardziej przypomina bliźniaka Espace, niż Scenica. Wyszło tak ciekawie, że tył wręcz przyćmiewa przód. 

Na koniec jeszcze kilka telegraficznych haseł: fajna widoczność, dobry system multimedialny (choć czasem trzeba się naklikać) z super nawigacją (korki w czasie rzeczywistym), monotonne kolorystycznie ale nowoczesne wnętrze, ładnie wyglądające fotele, niezłe światła LED, asystent parkowania, denerwujące początkowo sprzęgło, przełożenia skrzyni czasem nie do końca mi odpowiadające gdy chcę jechać wolniej i ciszej. Znowu: ten van to wilk w owczej skórze. To wszystko jest zrobione pod dynamiczną jazdę, wtedy nagle biegi wydają się pasować do siebie jak ulał. No i ten HUD. Niczym w F-16 chce zacząć poszukiwania guzików do odpalenia rakiet Sidewinder. 

Podsumowanie

Scenic IV odzyskał dużo punktów za rodzinność dzięki wersji Grand, która jest bardziej małym Espace, niż dużym Scenikiem. Szukający spokoju, miękkości i rodzinnej zmyślności z czasów drugiej generacji i tak się nieco zawiodą, ale za to szeroko uśmiechną się ci, którzy potrzebują vana, ale dalej chcą się czuć jak w zadziornej osobówce. Właśnie dla nich jest IV generacja.

 

PLUSY: Duży bagażni, dobra trakcja na szybkiej trasie, wygląd, zupełnie inny tył niż w wersji standardowej, oszczędny i godny zaufania silnik, dobra nawigacja, większa ilość schowków, tylna oś nie męczy pasażerów trzeciego rzędu, automatyczne składanie foteli, obecność wysuwanego HUD, auto spodoba się lubiącym jeździć dynamiczniej

MINUSY: Twarde jak na vana, ilość miejsca na nogi z tyłu przeciętna, nieco denerwujący ISOFIX, przeciętnie wyciszony silnik przy przyśpieszaniu, denerwujące z początku sprzęgło, nie do końca płaska podłoga po złożeniu foteli, trochę jednokolorowe wnętrze

Najważniejsze dane techniczne pojazdu:

Renault Grand Scenic BOSE dCi 130

Zespół

Napędowy

Pojemność silnika

1598 cm3

Ilość cylindrów / zaworów

4 / 16

Moc maksymalna / przy obrotach

130 KM / 4000

Moment maksymalny / przy obrotach

320 Nm / 1750

Skrzynia biegów / ilość biegów

manualna / 6

Napęd / Rodzaj paliwa

przedni / ON

Osiągi

Sprint 0-100 km/h / V-max (km/h)

11,4 sek. / 190 km/h

Zużycie paliwa: miasto / trasa / mieszane

Zużycie paliwa z testu: miasto / trasa / mieszane*

5,1 / 4,1 / 4,5

7,9 / 5,9 / 6,5

Wymiary

Nadwozia

Rozstaw osi

2804 mm

Długość

4634 mm

Szerokość

1866 mm

Wysokość

1655 mm

Pojemność bagażnika / pojemność zbiornika paliwa

233-596 l / 53 l

Rodzaj nadwozia / masa własna

minivan / 1680 kg

Emisja CO2

116 g/km

Ogumienie

195/55 R20

Cena wersji podstawowej

85 900 zł (ZEN TCe 115)

Cena modelu testowego

131 100 zł (BOSE dCi 130 + dodatki)

* Test przeprowadzony w dniach 18 – 25.05.2018 na dystansie 1215 km.


Tekst: Marcin Dziekoński / SA           zdjęcia: Agencja10,5

Pozostałe zdjęcia Renault Grand Scenic:

Zdjęcia:

Komentarze:

Brak komentarzy
Zaloguj się aby dodawać komentarze