Po odpaleniu auta wrażenia są w pewnym stopniu identyczne z hybrydą. Tyle że tu nic nie przełącza się na benzynę przy mocniejszym wciśnięciu gazu. A właściwie prądu.
Pojazd porusza się w jednym z dwóch trybów: zwykły i ECO. Drugi z nich tonuje reakcje na gaz do optymalnych dla baterii, wydłużając zasięg. Po wyłączeniu ECO wciśnięty do dechy pedał powoduje katapultowanie się do pierwszej setki w czasie odrobinę poniżej 8 sekund, co wprawia w osłupienie amatorów sprintów spod świateł stojących pas obok.
Nie ma mowy o czekanie na reakcje skrzyni (jest bezstopniowa), czy na optymalny moment obrotowy (elektryczne silniki oferują go praktycznie w całości od razu). 150 elektrycznych koni i 320 Nm momentu obrotowego robią swoje, a że dzieje się to w całkowitej ciszy, wrażenie jest niezwykłe. Jakkolwiek sprint jest godny podziwu, prędkość maksymalna już nie powala, podróżna wynosi bowiem 144 km/h, a maksymalnie można się rozpędzić do 160 km/h. Może to niedużo, ale za to w znakomitym stylu, bo motor absolutnie nie dostaje zadyszki przy wyższych prędkościach.
Relatywnie niskie prędkości maksymalne wynikają z tego, że konstruktorzy chcieli ograniczyć zużyciem prądu i polepszyć komfort termiczny baterii, które inaczej nagrzewałyby się zbyt intensywnie. Ich temperaturę można w każdej chwili podejrzeć i przy normalnym użytkowaniu - czyli przez cały okres testu w sierpniowej aurze - nie zauważyłem jej wahań.
Zasięg
Bateria 40 kWh przy stanie 100% pozwala przejechać 254 kilometry. Jest to realny, sprawdzony zasięg latem. Wartość dająca już sporo możliwości, w odróżnieniu od 160 kilometrów zasięgu w Leafie pierwszej generacji.
Zimą zasięg zapewne lekko spada, ale auto ma pompę ciepła więc zbytnio bym się nie martwił (starszy Leaf często nie miał tego rozwiązania). Pierwszą, intensywną dobę odbioru auta w Warszawie spędziłem na pojeżdżeniu po stolicy i ponad 130 kilometrowej, nocnej trasie do domu, którą zakończyłem z zapasem 27%. 10 godzin nocnego ładowania ze zwykłego gniazdka pozwoliło mi przywitać poranek z wartością 89% baterii, co dało ponad 200 kilometrów zasięgu do przejechania. To bardzo dobry wynik, zostało praktycznie ostatnie, najcięższe do naładowania 10% baterii. Bardzo podobną wartość odzyskania zasięgu uzyskałem na stacji ładowania Greenway z szybkim złączem CHAdeMo. Tyle że w tym przypadku zajęło to raptem około godziny lekcyjnej.
Oczywiście prąd z gniazdka przy taryfie nocnej to praktycznie zerowy koszt, podczas gdy używanie CHAdeMo Greenway swoje już kosztuje, ale założenie jest takie że szybkie ładowanie ma być okazjonalne. Leaf jest przede wszystkim dla tych, którzy na co dzień nie pokonują więcej niż 250 kilometrów na dobę i mają możliwość ładowania auta nocą. Czyli na przykład dla mnie: przeczuwałem kupując mieszkanie że połączenie parteru z zaprojektowaniem gniazdka na balkonie kiedyś mi się przyda. I miałem nosa. Nie laptop, nie grill, a właśnie Leaf był pierwszym co do niego podłączyłem.
Prowadzenie
Zawieszenie jest komfortowe, a nisko umieszczony środek ciężkości daje mu niezmiernie odczuwalny bonus w trzymaniu się drogi. Dzieje się to dzięki zlokalizowaniu akumulatorów nie pod podłogą bagażnika jak w większości hybryd, lecz pod fotelami. Minus: nie ma przez to za bardzo pod nimi miejsca jeśli ktoś na przykład lubi podwinąć nogi nieco pod fotel. Plus: taki ciężar umiejscowiony nisko w centralnym punkcie samochodu praktycznie lepi auto do asfaltu.
Skrzynia biegów (a właściwie...)
Skrzynia biegów to konstrukcja bezstopniowa, oferuje tryby jazdy do przodu D (zwykły) i B (zwiększona rekuperacja energii przy toczeniu i hamowaniu - auto szybciej wytraca prędkość). Konstrukcja jest bezproblemowa, nie ma opóźnień, wszystko działa sprawnie i bezgłośnie.
edit: Tylko że... no właśnie, tu należy się małe słowo wyjaśnienia. Jak słusznie zwrócono mi uwagę w społeczności Nissana Leaf na FB, technicznie to wcale nie jest skrzynia biegów, lecz reduktor obrotów, który przenosi moment obrotowy silnika bezpośrednio na koła.
e-Pedal
Prawdziwe novum w Leafie to jazda przy pomocy jednego pedała. Brzmi karkołomnie, a jest genialne. Po włączeniu funkcji e-Pedal autem poruszamy się operując jedynie pedałem gazu - o hamulcu możemy praktycznie zapomnieć.
Jak to działa? Funkcja zamienia gaz w potencjometr, jeździ się trochę jak w samochodzikach na wesołym miasteczku. Im mocniej wciskasz gaz, tym mocniej przyśpieszysz. Trzymanie gazu równo powoduje, że auto toczy się swobodnie, a odpuszczenie oznacza hamowanie - tym mocniejsze im mocniej odpuścimy pedał. Przy całkowitym puszczeniu gazu auto przyhamowuje do zera w tempie takim jak to się najczęściej robi na drodze. W efekcie pedału hamulca - który oczywiście jest na swoim miejscu - używa się tylko w awaryjnych sytuacjach, gdy trzeba nagle bardzo mocno zahamować. Natomiast 99% jazdy można wykonać na e-Pedale, zwykłego hamulca nie ruszając wcale.
Że jest to gadżet udany zdałem sobie sprawę bardzo szybko. Z reguły nowinki działające źle od razu wyłączam (większość systemów Start&Stop na przykład), e-Pedal natomiast był przez nas uruchomiony cały czas. Do jazdy bez tej funkcji zupełnie nie chciało się wracać.
Wyposażenie
Wyposażenie auta poza elementami oczywistymi miało też kilka innych ciekawych dodatków.
Po pierwsze w pełni aktywny tempomat ma opcje śledzenia pasa ruchu i korygowania toru jazdy tak by się go trzymać. Gadżet najlepiej działa na drogach szybkiego ruchu (szerokie, dobrze widoczne pasy) i tam polecam używanie go - faktycznie można spokojnie puścić ręce z kierownicy. No prawie można, bo auto po około 7 sekundach zacznie się domagać położenia choć jednej ręki z powrotem. Jeśli to się nie stanie mimo kilku upomnień, przyhamuje ostrzegawczo, a jeśli i to nie zmobilizuje kierowcy do poprawy, zatrzyma się całkiem. Tu ciekawostka - nie żebym polecał, bo kierowcy nic nie zastąpi - ale niektórzy wymyślają małe ciężarki przyczepiane do kierownicy tak by systemowi wydawało się, że ręce są na kierownicy. Najczęściej takich cwaniaczków widzę w Teslach, ale w Nissanie też się da.
Po drugie auto ma dobre kamery cofania, włącznie z systemem widzenia w 360 stopniach, potrafi też samo zaparkować, a miejsce możemy sobie wybrać na monitorze kamer. Ponadto w cenie dostajemy swego rodzaju Webasto, tylko lepsze. Można sobie zaprogramować o której godzinie w jaki dzień życzymy sobie mieć jaką temperaturę w aucie. Na przykład w poniedziałki chcę mieć o 7:50 temperaturę 22 stopni, nieważne czy zima, czy lato. Auto jest też relatywnie odporne na zmniejszanie zasięgu przy używaniu wentylacji dzięki wspomnianej wcześniej pompie ciepła, a także dedykowany tryb pracy wentylatorów bez użycia ogrzewania i klimatyzacji - coś czego bardzo brakowało w pierwszej generacji. Życzyłbym sobie jedynie obecności świateł mijania LED w każdej wersji wyposażeniowej.
Ładowanie
Ładowanie odbywa się przez jeden z dwóch portów z przodu auta, schowanych pod zamykaną klapką. Porty są podświetlane i blokowane na czas ładowania, by żaden przypadkowy dowcipniś nie wyjął wtyczki. W bagażniku są schowane dwa kable, które stosujemy w zależności od napotkanego gniazdka.
Ładowanie jest proste. Kabel do gniazdka domowego jest totalnie bezobsługowy, wystarczy podłączyć. Stacje ładowarki też obsługuje się prościej niż kasę samoobsługową w markecie. Sprawdziliśmy na przykład łatwość obsługi stacji Greenway i jest to dziecinnie proste jak już ma się kartę sieci (bez niej można naładować auto raz). Ładowarki tej firmy mają swoje okablowanie i wtyczki, więc nie trzeba wyciągać swoich z bagażnika. O Greenway piszemy celowo, gdyż nie sposób tego nie zrobić. Firma ta jako pierwsza zainwestowała w Polsce w sieć ładowarek komercyjnych, które są bardzo przydatne w trasie (nie są najtańsze, ale najszybsze z nich dadzą nam lwią część zasięgu w 45 minut). Jeśli chcemy poruszać się po Polsce szybko i wygodnie, korzystanie z usług tej firmy jest praktycznie nieodzowne.
Poza domem i siecią Greenway auto można ładować przy salonach Nissana, w ładowarkach miejskich (jak w Warszawie) i przy sklepach i stacjach - na przykład niektóre obiekty sieci Lidl i Shell. Większość z tych punktów jest wolniejsza od Greenway, za to często zupełnie darmowa.
Ciekawostka: jeśli macie garaż i siłę możecie za dopłatą zakupić tak zwany Wallbox. To zaawansowana domowa stacja ładowania 7kW, dzięki której można naładować Leafa do 100% w mniej niż 7.5 godziny. Urządzenie umożliwia programowanie godzin ładowania tak by dostosować się do naszej taryfy z tańszym prądem.
Bus pasy i parkowanie w centrum jest nasze!
Ustawa o elektromobilności przyznaje "pełnym elektrykom" prawo do poruszania się po bus pasach (przez dwuznaczny zapis w prawie czasem policja daje jeszcze za to mandaty, ale wystarczy ich nie przyjmować - sąd przyzna nam rację) i parkowania za darmo w miastach. Nie muszę tłumaczyć jak bardzo ułatwia to życie w lokalizacjach takich jak Warszawa.
Cena
Niestety jak na aut kompaktowe Leaf II jest drogi. Porównać go można pod tym względem tylko z elitą premium segmentu. Auto praktycznie nie schodzi w cennikach poniżej 154 tysięcy złotych, nie przekraczając też na szczęście kwoty 180 tysięcy złotych.
Perspektywa zmienia się, jeśli nasze porównania zawęzimy tylko do aut elektrycznych. Wtedy Leaf to oferta bez konkurencji w tej klasie wielkościowej i przy tych możliwościach. Inni są albo sporo mniejsi, albo kosztują o wiele więcej.
Przy narzekaniu na cenę warto jednak wziąć pod uwagę okoliczności łagodzące. Po pierwsze ten kto auto będzie ładował nocą z gniazdka pojeździ praktycznie za darmo. Po drugie nie można ceny auta porównać z najtańszymi wersjami kompaktów konkurencji, bo pamiętać należy że auto ma w standardzie automat i coś lepszego od najdroższych wersji Webasto. A to też kosztuje.
Ponadto ustawa o elektromobilności daje nam pewne przywileje, które też można przeliczyć. Do tego w aucie nie ma sporej ilości rzeczy, które mogą się bardzo boleśnie dla kieszeni kierowcy zepsuć. Pewien strach jest jedynie o baterie, (w tym możliwa utrata części pojemności) ale czas pokazał, że z hybrydami da się żyć, nie jestem więc pesymistą jeśli chodzi o Leafa. W naszym klimacie - baterie ponoć nie lubią upalnych rejonów świata - powinno być dobrze. W zimę - biorąc pod uwagę pompę ciepła - też Nissan raczej da radę. Przy świadomym podejściu bateria powinna wytrzymać długie lata w dobrej formie. Gdyby było inaczej, nie sądzę by Leaf był tak popularnym autem w Norwegii.
Komentarze: