Przeczytaj artykuły o wybranej marce
Samochodowy protest w Łomży walczącej z koronawirusem z Chin i ...KONONOwirusem z Białegostoku
Co dają nam samochody -prócz rosnących kosztów utrzymania rzecz jasna? Oczywiście wolność i swobodę. Jednak 16 marca w Łomży samochody dały ludziom coś jeszcze: pomogły zawalczyć 60 tysięcznemu miastu o odebraną niespodziewanie specjalistyczną opiekę medyczną. Mieszkańcy w samochodach zaprotestowali przeciwko nagłemu wyznaczeniu zaskoczonego i nieprzygotowanego do tego tutejszego szpitala na jednoimienny szpital zakaźny, mający leczyć zakażonych koronawirusem z całego województwia podlaskiego. Decyzja była efektem nagłej i niespodziewanej podmiany na liście szpitali: zgodnie z planem do ostatniej chwili do tej roli przygotowywano wyspecjalizowaną placówkę w Białymstoku -stolicy województwa- gdzie szpitali jest kilka. Natomiast w 5 krotnie mniejszej Łomży szpital jest tylko jeden, a niespodziewana decyzja wojewody postawiła placówkę przed koniecznością wypisania wszystkich pacjentów. I tak już od ponad tygodnia jedyny szpital w Łomży i największy w zachodnim podlaskim został wyłączony ze spełniania swojej podstawowej funkcji -ku przerażeniu wielu mieszkańców.
Jako że jestem z Łomży, pozwolę sobie nakreślić krótko sytuację, która spowodowała, że pod łomżyńskim szpitalem można było w poniedziałek 16 marca ogłuchnąć od wyrażających sprzeciw mieszkańców klaksonów samochodowych. Wiele osób nie rozumiejących zdecydowanego sprzeciwu Łomżan nie wie, z jak nagłą decyzją musiało się -w i tak niełatwym z powodu pandemii okresie- zmierzyć to miasto.
Zgodnie z planem zwalczania zagrożenia epidemicznego szpitalem wyznaczonym do walki o zdrowie mieszkańców miała zostać jedna z placówek w 300 tysięcznym Białymstoku, stolicy województwa podlaskiego. Był to plan absolutnie logiczny: Białystok to miasto zdecydowanie największe, jedyne z kilkoma dużymi szpitalami w województwie, więc wydzielenie jednego z nich stricte do walki z koronawirusem praktycznie nie odbiło by się na bezpieczeństwie zdrowotnym mieszkańców. Niestety w Łomży jest jeden szpital, więc o nie odbiciu się na dostepie do usług medycznych w okolicy mowy być nie mogło.
Ponadto, szpital białostocki miał dużo czasu by -zgodnie z planem- przygotować się do swojej roli. Można było przeszkolić ludzi, zebrać sprzęt, dopilnować znajomości procedur. Łomżyński szpital tego czasu nie miał wcale, skoro został absolutnie zaskoczony decyzją o zmianie planu obrony województwa. Podobne zaskoczone były okoliczne, mniejsze szpitale, zmuszone nagle do zasypania wyrwy powstałej przez zabranie 60 tysięcznej rzeszy Łomżan szpitala, który tak nagle zniknął z medycznej mapy regionu. W związku z nową rolą, zniknąć też musieli z niego wszyscy pacjenci, których z tej ogromnej placówki wypisano praktycznie w jedną dobę. Mogą sobie Państwo wyobrazić dramat tej sytuacji. Niektórzy pacjenci zostali wypisani do domów, choć ich stan normalnie taką decyzją na pewno by nie skutkował. Zapomnieć można o planowych zabiegach, czynnościach opiekuńczych, wizytach w licznych poradniach czy o specjalistycznej pomocy w razie nagłych wypadków.
O niespodziewanej spontaniczności decyzji wojewody niech świadczy fakt, że jeszcze 14 marca ogólnopolskie stacje telewizyjne podawały listę nowych, jednoimiennych szpitali zakaźnych desygnowanych do walki z koronawirusem, która WYRAŹNIE wskazywały, iż w województwie podlaskim będzie to jeden ze szpitali w Białymstoku. Zdumieni Łomżanie wiedzieli już jednak wtedy, że ich szpital rozpoczął wypisywanie wszystkich pacjentów, bo kazano przygotować go do walki z koronawirusem. Żeby było jeszcze ciekawiej, mówi sie, że decyzja przybyła do Łomży ...wieczornym faksem.
Nasujwają się więc pytania: nie polityczne bynajmniej, a zwyczajne, ludzkie. Czy powinno się zmieniać plan ważnej bitwy, gdy wróg szturmuje wrota? Czy rozsądnie jest nakazać w tej sytuacji rycerzom iść do kuchni, a kucharzom walczyć? Nie sądzę. Mówiąc szczerze, podobna doza spontaniczności była by niestosowna nawet przy organizacji balu sylwestrowego w gronie znajomych (jest godzina 20:30, wiecie co Kowalscy, może by jednak u Was zrobić?) a już na pewno nie jest wskazana przy obronie milionowego województwa przed pandemią jakiej nie widziały całe pokolenia.
Powodów tej decyzji możemy się tylko domyślać, nikt jej z resztą zaskoczonej Łomży tłumaczyć nie próbował. Styl dowodzenia w tamtych dniach bardziej przypominał stary, carski „prikaz”: macie walczyć z chorobą, będą do Was przywiezieni wszyscy, łącznie z chorymi z 300 tysięcznego Białegostoku (odległego o 80 km!), sprzęt pewnie dostaniecie (ale kiedy?) -tyle w Łomży wtedy wiedziano. Pomijając już absurd w postaci wożenia ludzi z wielkiego miasta 80 km do mniejszego (po co, za co, czym?), z racji braków sprzętowo-szkoleniowych personel zaczął obawiać się o swoje zdrowie.
Te musi teraz dopisać całemu miastu. Pacjentom szpitala, którzy musieli zostać z niego wypisani, często do domów mimo złego stanu, a także wszystkim innym mieszkańcom, którzy w razie problemów nie są pewni, czy znajdą właściwą pomoc na czas. Zdrowia życzmy też wszystkim innym będącym pod opieką tutejszych poradni, bo o planowych zabiegach, rehabilitacjach, kontrolach i wizytach które miały się w Łomży odbyć w w najbliższych tygodniach/miesiącach można zapomnieć. I tak wracamy do samochodów i ich protestu.
Te przybyły licznie. Szpital Wojewódzki w Łomży to ogromna placówka, kilka budynków (w tym 7 piętrowy budynek główny), a co za tym idzie również ekstremalnie duży parking. Jednak już po godzinie siódmej rano zapełnił się on samochodami protestujących mieszkańców miasta. Niektórzy przyjechali na chwilę w drodze do pracy, inni zostali na 4 godziny, a ich auta były przystrojone transparentami, najczęściej z hasłem „oddajcie nam szpital”. Na dwupasmowej Alei Piłsudskiego obok szpitala zrobił się korek, samochodów było coraz więcej. W pewnym momencie rozległy się klaksony, wypełniając okolice szpitala donośnym odgłosem protestu, długo nie cichnąc.
Tak zmotoryzowani mieszkańcy Łomży zaprotestowali w imieniu swoim jak i w imieniu tych niezmotoryzowanych. Problem mają bowiem obie te grupy, ale to niezmotoryzowani są w sytuacji najcięższej. W razie potrzeby -tak nagłej jak i planowej- to oni będą mieli największy problem w dostaniu się do na przykład odległej o 30 km Ostrołęki, czy wymagającego godziny jazdy autem Białegostoku. Z resztą, po pierwsze te szpitale mogą mieć problem z nagłym naddatkiem pacjentów, po drugie niektórzy -i to najsmutniejsze- mogą po prostu nie zdążyć.
I tak zamiast walczyć z jednym groźnym wirusem ze wschodu, Łomża zmaga się z dwoma. Jakby koronawirus nie był już wystarczająco groźny, na dokładkę Łomżę w jednej chwili ogarnął drugi, szybszy i też mogący przynieść ofiary KONONOwirus. Nie z Chin, a ze wschodu nieco bliższego -z Białegostoku. Tak się bowiem stało, że niespodziewany zwrot akcji w najgorszym możliwym momencie zawdzięczamy decyzji wojewody stamtąd własnie pochodzącego. To właśnie jego obwinia się za to, że w Łomży zrobiło się nagle tak jak to powiedział kiedyś jeden z najsłynniejszych Białostoczan -Krzysztof Kononowicz. Mawiał on bowiem, że „nie będzie niczego”. I faktycznie, jeśli chodzi o łomżyńską wyspecjalizowaną opiekę medyczną, nagle niczego nie ma.
Dlatego drodzy rodacy, zrozumcie trochę Łomżan, pomyślcie o nich ciepło. Mimo epidemii Wy, Wasi dziadkowie i dzieci w razie problemu zdrowotnego możecie liczyć na szybką pomoc. U nas natomiast sytuację trudną zmieniono na bardzo trudną. Są w Polsce miejsca, gdzie przebywają pacjenci z koronawirusem, mimo to świadczy się usługi medyczne dla pozostałych mieszkańcom. U nas się nie dało. Dlatego trzeba teraz nam Łomżyniakom życzyć dużo zdrowia.
P.S. Zmiany na liście szpitali nie dotyczyły tylko zamiany Białegostoku na Łomżę.
W województwie śląskim szpitalem wyznaczonym do walki z epidemią miała zostać placówka w Częstochowie. Decyzję jednak zmieniono, uzasadniając to obawą przed pozostawieniem całej, północnej części województwa śląskiego bez opieki medycznej. Z żalem przyznajmy, że w Białymstoku motywację do zmian pojmuje się zupełnie inaczej niż w Katowicach. Tam nie pozwolono na pozostawienie północnej części ich województwa bez opieki, tu zrobiono dokładnie odwrotnie. Wojewoda z Białegostoku nie miał z tym żadnego problemu, wyjaśniać czegokolwiek osobiście Łomży nie zamierzał, a jego największym prezentem był nowy dyrektor szpitala -białostoczanin. Dodajmy jeszcze, że w stolicy podlaskiego jest na obrzeżach miasta oddzielny budynek z przeznaczeniem na choroby zakaźne. Mimo iż nie jest największy, wydzielenie go na początek wystarczyłoby i dało innym szpitalom czas na przygotowania -tak zrobiono w wielu miejscach.
Niestety nie w podlaskim, o ile Białystok faktycznie zyskał na czasie, koszty poniosło sympatyczne miasto 80 kilometrów dalej. Moje miasto. Nie zgadzamy się na to, walczmy z koronawirusem, ale ..."oddajcie nam szpital"!
Tekst: Marcin Dziekoński Zdjęcia dzięki uprzejmości portalu www.xlomza.pl
Komentarze: