Przeczytaj artykuły o wybranej marce
TOP 10 aut na kryzys, czyli co warto kupić na ciężkie czasy (od 8 do 75 tys. PLN)
Spowolnienie gospodarcze na świecie staje się faktem, w momencie pisania artykułu wiele branż w naszym kraju wciąż nie ma możliwości ruszenia z miejsca. Wyraźnie widać, że chwilowo trzeba zacisnąć pasa, a „marazm dobrobytu” jawi się pięknym wspomnieniem. W tym czasie racjonale decyzje finansowe są w cenie. Jedną z takich decyzji jest kupno auta. W artykule proponuję 10 propozycji nowych i używanych samochodów w różnym przedziale cenowym, idealnych na ciężkie czasy. Takie powinno mieć dobrą cenę, raczej prostą budowę, trwałe blachy, możliwie ekonomiczny silnik (najlepiej z LPG), wielozadaniowe nadwozie i niską utratę wartości.
Artykuł zaczyna się trzema propozycjami nowych samochodów, potem propozycje używane od młodszych i droższych po starsze i tańsze. Dominują auta o mniejszych typowych średnich przebiegach, wszystkie ze wskazaniem na konkretny silnik benzynowy, szczególnie taki z możliwością montażu gazu, a najlepiej sprzedawany z fabryczną instalacją LPG. Większość też posiada starszy (tańszy) czynnik klimatyzacji (r134a) zamiast wymaganego w konstrukcjach od 2017 nowszego (i kontrowersyjnego) czynnika r1234yf (więcej na ten temat w artykule tutaj). Uwaga, niektóre auta mają go zastosowanego wcześniej, jeszcze przed rokiem 2017 -trzeba przed zakupem sprawdzić symbol na naklejce pod maską.
Oczywiście wybór subiektywny, ale raczej każdy znajdzie coś dla siebie.
AUTA NOWE (3 propozycje)
Zaczynamy od najdroższych propozycji, bo nowych (tu niestety ciężko uniknąć obecności turbosprężarek i nowego, droższego czynnika chłodzącego w układzie klimatyzacji). Jest to opcja kosztowna, ale jeśli nas stać, nie głupia. Dobrze wybrane auto nawet po 10 latach będzie sporo warte i korzystnie je sprzedamy, a od początku będziemy wiedzieli czym jeździmy. Trzymanie auta dłużej to też mniej stresu i kosztów wiążących się z częstszą wymianą samochodu. Trzeba wybrać auto modne (mniej traci na wartości), które przez ten czas zaoszczędzi na siebie tanim paliwem. Niestety niełatwo o takie, bo prawie wszędzie mamy bezpośredni wtrysk paliwa, co oznacza bardzo drogą instalację gazową. I tu wchodzi...
1. Renault Captur II -od 68 tys. PLN plus 2 tys. Za LPG
Najnowsze dziecko Renault to już druga generacja bardzo udanego Captura. Ma niesamowite wnętrze, oszczędny, litrowy (niskie ubezpieczenie) silnik 100 konny z wtryskiem pośrednim, a FABRYCZNA instalacja ma wymagać dopłaty symbolicznych dwóch tysięcy złotych. Wyobrażacie sobie 10 lat jazdy czymś takim? Te auto na siebie niemal zarobi. Owszem kosztuje sporo, bo 68 tysięcy, ale w swoim segmencie to i tak dobra cena, a żaden konkurent nie ma takiego wyposażenia standardowego łącznie z pełnym oświetleniem LED przodu i ekranem z nawigacją z naszego smartfona. Do tego to nowy model, więc bardzo długo będzie świeżym widokiem na ulicy, mało tracąc na wartości. Następca będzie wprowadzony pewnie w okolicy roku 2027 więc praktycznie cały czas będziemy jeździć „obecną” generacją.
Nowy Captur jest większy i ma porządny bagażnik
Jeśli będziecie tego auta bardziej ciekawi, już w czerwcu planujemy -o ile sytuacja epidemiczna się nieco uspokoi- wznowić testy. Captur był już bowiem zarezerwowany i gdyby nie koronawirus, bylibyśmy już po jego recenzji. Jednak ze względów bezpieczeństwa nie prowadzimy żadnych recenzji już od miesiąca i Captur był jedną z pierwszych ofiar tej decyzji. Szkoda, bo na mało które auto tak czekałem. Ale spokojnie, czerwiec coraz bliżej.
2. SsangYong Korando -od 73-75 tys. PLN
Druga propozycja -i przy okazji kolejna ofiara zawieszenia naszych recenzji do czerwca- to nie tyle oszczędność spalania, co dużo koni mechanicznych (i w ogóle samochodu) w dobrej cenie. SsangYong na cięzkie czasy? Nie lepiej popularniejszą markę? Niekoniecznie. Najstarsza marka z Korei ma mocną nowość w portfoli, dlatego zdobyliśmy się na trochę odwagi by umieścić te nieco niszowe auto w zestawieniu. Bo czemu nie? Najstarsze Korando na naszych ulicach pamiętają jeszcze czasy sprzedaży tej marki w salonach Daewoo-FSO i...wciąż jeżdżą. Natomiast najnowsze to auto wielkości Toyoty RAV4, a obydwa samochody nawet przypominają siebie z wyglądu. Ale nie z cennika: Toyota kosztuje ponad sto tysięcy, a Korando przy odrobinie szczęścia a można kupić nawet za 73 tysiące złotych -i już wersja podstawowa ma miłe dla oka wnętrze. To okazja, nawet starzejący się już i wyraźnie mniejszy Nissan Qashqai może kosztować nas więcej.
Captur jest piękny, Korando jest piękne, który wybrać?
W tej cenie otrzymujemy nie tylko kawał ładnego samochodu, ale też moc: aż 163 konie mechaniczne z turbodoładowanego 1.5. Nie boimy się już w Polsce specjalnie o trwałość Koreańskich marek takich jak KIA i Hyundai, SsangYong też będzie niezłym wyborem na dłuższą przygodę z nowym autem. No i jeszcze coś. Nawet Porsche nie zwróci takiej uwagi, bo jego logo znają wszyscy. O SsangYonga będą Was pytać częściej. To jest indywidualista.
Podobnie jak w przypadku Captura, na test tego auta mogą Państwo liczyć w czerwcu, gdy wznowimy nasze testy.
3. Dacia Duster 1.0 LPG -najtańsza wersja z klimatyzacją i LPG 55 tys. PLN
Go Duster! Ta Dacia trzyma cenę jak żadna inna, bo jak ktoś już ją kupi, to z reguły na dłużej. Kierowcy Dacii to ponadto raczej rozsądni ludzie, dbają o auta, a czerwone pole i jazda w stylu szybkich i wściekłych jest im raczej obca. Duster jest wielozadaniowy, ma teraz ten sam silnik co Captur, a dopłata do instalacji gazowej jest jeszcze 50 procent niższa -zaledwie tysiąc złotych. Taką Dacię z LPG w wersji Essential z dokupioną klimatyzacją dostaniemy już za 55 tysięcy złotych. 63 tysiące kosztuje specjalna wersja Celebration, już też z gazem, której wyposażenie jest bogate. Jeśli mamy dzieci wymagające wózka sprawdźmy tylko, czy nasz model wygodnie wchodzi do bagażnika. Bagażnik jest duży, ale otwór załadunkowy jest dość wąski i większe wózki trzeba wsadzać pod kątem.
Dusterem II jeździ się dużo przyjemniej niż poprzednim
Jeśli ktoś nie jest przekonany do 1.0 może poszukać sprzedawanej do niedawna wersji 1.6 SCE z wolno ssącym silnikiem również często łączonym z fabrycznym gazem. Niestety ceny bywają porównywalne z egzemplarzami fabrycznie nowymi 1.0.
Jeśli chodzi o wersję 1.0, w związku z zawieszeniem testów nie jeździliśmy nią jeszcze. Na naszych łamach są testy Dustra II w innych odmianach, do których zapraszamy. Wystarczy kliknąc w poniższe recenzje:
AUTA KILKULETNIE
Kilkuletnie auto to niezły wybór. Początkowa utrata wartości jest juz za nimi, ale wciąż wyglądają młodo mając wele lat użytkowania przed sobą. Często da się znaleźć auto po pierwszym właścicielu z małym przebiegiem. Łatwiej też o „zwykłe” silniki bez turbo i o tańszy czynnik klimatyzacji.
4. Opel Zafira C/Tourer (2012-2019) wersja sprzed liftingu 45-55 tys. złotych
Znikają z rynku aut nowych vany, ale na rynku używanych ciągle są popularne, bo ich praktyczności w przypadku rodzin nie da się pobić. Zafira C jest wspaniałym przykładem. Nie była u nas tak popularna jak I i II generacja, ale ma z nich największe wnętrze, ogromny bagażnik, bardzo ciekawy kokpit i coś jeszcze. Zwykły, stary, oplowski silnik 1.8. Co prawda niełatwo Zafirę z akurat tym motorem znaleźć, ale da się. Silnik znany od wieków, czasem mogący się nabawić zwiększonego apetytu na olej, ale poza tym niczego innego. Jest nie najszybszy, ale kulturalny i uwielbia posiłki z gazu. Jeśli nie znajdziecie egzemplarza z takim silnikiem, pozostają inne: 1.4 turbo (często można spotkać wersję z fabrycznym LPG!). Mechanicy też je chwalą, jedyną poważniejszą usterką jest układ odpowietrzania z odmą, której naprawa potrafi pozbawić nas kilka tysięcy złotych. To spory minus, ale o innych typowych usterkach nie czytałem.
Aha, czemu polecam wersję sprzed liftingu? Uwielbiam wnętrza, a te po liftingu uważam za zepsute.
Bardzo przestrzenny van, warto przemyśleć
Zafirę C przedstawialiśmy naszym czytelnikom w 2013 niedługo po jej wejściu na rynek, recenzja dotyczyła dwulitrowego diesla: KLIKNIJ TUTAJ
5. Toyota Avensis T29 z lat 2015-2018 od 47 tys. PLN (za sedana, kombi drożej)
Jeśli któryś segment prócz vanów zdaje się tracić na popularności, to jest to klasa średnia, czyli segment D. Nie ma w naszych salonach Nissana Primery, Hondy Accord, Mitsubishi Galanta, Suzuki Kizashi, zniknął Citroen C6, na wielu rynkach nie ma też Talismana. Z drugiej strony ten segment wciąż ma kilka popularnych modeli, w przypadku Toyoty był to zastąpiony obecnie przez Camry model Avensis. Model to niemal dinozaur, bo na rynku jest bardzo długo (od 2008 -typoszereg T27), ale tu mowa o jego drugim, głębokim liftingu -generacji T29- sprzedawanym od 2015 przez 4 lata. Auto to średniak wśród średniaków: nie największy, nie najładniejszy, nie najbrzydszy, ot ulubieniec flot dla managerów średniego szczebla.
Bez super zalet, bez super wad -Toyota jak zwykle celuje w środek
Ale ma plusy dobre na kryzys: dużo silników benzynowych bez turbo (1.6, 1.8, 2.0). Niektórzy mogą docenić fakt, że auto dość łatwo znaleźć w automacie (bezstopniowe CVT). Wersję sedan można kupić z licznych ofert po flotach (nawet za 49 tysięcy z pewną historią, kilkuletnie z niedużym przebiegiem), kombi jest wyraźnie droższe. Auto jest chwalone za komfort resorowania i nie najgorsze wyposażenie. Niestety brakuje wersji liftback. Typowa wada jest właściwie jedna: moduł elektrycznego hamulca ręcznego lubi zawilgotnieć, naprawa może pochłonąć około tysiąca złotych.
Jeśli ktoś z jakiegoś powodu nie chce Avensisa, ciekawą alternatywą może być hybrydowy Auris II. Na wielozadaniowy bagażnik liczymy wtedy jednak tylko w wersji kombi.
6. Lexus CT200h (od 2011-teraz) od 30 tys. PLN, ale rozsądnie od 40 tys. PLN
Marka premium na kryzys? Warto się zastanowić, bo jeśli szukacie auta kompaktowego, a jego bagażnik nie musi być rodzinny, to ciężko o bardziej ponadczasowe auto. Z przodu pełnia lexusowego stylu z długim przodem i efektownym frontem. Komfort w środku, pod maską sprawdzona technologia hybrydowa. Spalanie niskie (teoretycznie można zamontować gaz), niezawodność wysoka, a z racji długiego stażu na rynku można te sprawdzone auto wybrać w kwocie dopasowanej do naszych możliwości.
Ten model ma długi staż -sprawdzona konstrukcja na kryzys
Fajne jest też to, że miłośnicy automatów dostają go niejako gratis -manualnych wersji nie ma. Najtańsze 9 letnie egzemplarze z przebiegiem bliskim 300 tysięcy kosztują 30 tysięcy. Rozsądne wersje znajdziemy w kwotach od 40 kilku do 60 tysięcy. Nowsze i droższe też są, całkiem nowe również -kosztująrówne 94900 złotych. Jeśli nie jesteście przekonani do hybryd, a nie prowadziliście żadnej, weźcie jedną na jazdę próbną. W mieście to jest cudowna sprawa.
Nasza recenzja auta: KLIK
7. Suzuki Baleno (2015-2019) od 30 tysięcy za 4 letnie, zadbane auta
Auto wielkościowo plasuje się w klasie B (Polo, Clio, Punto) ale wygląda od nich doroślej, momentami można z pewnych kątów pomylić je z kompaktem. To dobry segment rozsądny zakup, auta nie mają dużej ceny, spadek w pierwszych latach następuje szybko, a potem utrata wartości jest już powolna. Z kolei jako auta 10 letnie i starsze samochody klasy B bywają bardzo poszukiwane i nawet droższe od niejednego sedana klasy D z podobnych lat. Prostota bywa w cenie.
Baleno to kolejny barzdo opłacalny typ w dobrej cenie
Baleno w najnowszej odsłonie sprzedawano od 2015 roku, nie brakowało na rynku dobrze wyposażonych wersji, a atrakcyjna cena spowodowało, że sporo osób w Polsce je kupiło. Teraz z podażą aut używanych z polskich salonów nie ma problemu. Do dyspozycji są benzynowe 1.0 i 1.2 (ten pierwszy 3 cylindrowy). Niezależnie od wersji auto jest zaskakująco dynamiczne. 90 konna wersja 1.2 jest chętnie gazowana. Do kupienia była też „mild hybrid” -łagodna hybryda, w której mały silnik elektryczny wspomaga konwencjonalny. Kokpit auta ładny, choć zgodnie ze starą japońską szkołą twardy jak głaz. Prowadzenie neutralne, spalanie rewelacyjnie niskie. Suzuki wie jak zrobić proste auto na kryzys. Amerykanie mogą powoli żałować, że od kilku lat nie ma u nich już aut tej marki.
Ciekawostka: w Indiach auto jest znane jako...Toyota Glanza. Toyota lubi czasem podkupić małe auta konkurentów, na przykład Yaris sedan w USA to nic innego jak...Mazda 2.
Nasze testy Baleno: -> benzynowy -> „mild” hybryda"
Coś tańszego?
8. Fiat 500L (2012-teraz) od kwoty 25 tys. PLN
Kolejne wielozadaniowe dzieło może spodobać się fanom stylu retro. Nieco niedoceniane auto, a ma duży bagażnik, pojemne i ładne wnętrze, świetną widoczność i jest bardzo przyjazny rodzinom z dziećmi. Najczęściej występuje w połączeniu z fiatowskim silnikiem 1.4 16v, który jest prosty, trwały i znany od lat.. Oczywiście napitku z LPG nie odmawia. Jedyne co trzeba przyznać, przy niskich i średnich obrotach jest dość niemrawy. Dość łatwo o auto po pierwszym właścicielu, kupione w kraju, z niskim, udokumentowanym przebiegiem. Na takie auto z okolic roku 2014-2015 wystarczy kwota poniżej 35 tysięcy złotych.
Jeden z tych samochodów, co są małe na zewnątrz, a ogromne w środku
Uwaga na auta z ...USA. Tak, Fiat 500 L jest sprzedawany i tam. Wersje zza wody poznamy najczęściej po pojemności silnika: aż 2.4 litra! To już nie wybór na kryzys, chyba że wieku średniego. Za to i u nas i tam trafiają się wersje 1.4 turbo.
Nasz test Fiata 500 L na dystansie 10 tys. Kilometrów (właśnie z silnikiem 1.4 16v) mogą Państwo przeczytać TUTAJ
9. Skoda Citigo (2011-2019, jako „elektryk” do teraz) od 20 tysięcy PLN (po przedstawicielu taniej)
Minusy? Auto jest 4 osobowe, a litrowy benzyniak przy bardzo dużych przebiegach łatwiej wymienić niż wyremontować. Plusy? Cała reszta. Zwinne, dające mimo niewielkiej mocy pewną radość z jazdy, prowadzące się na trasie w sposób dorosły, przestronne w środku, doskonale święcące w nocy, możliwe do kupienia w fabrycznym gazie (spalanie gazu w okolicy 5 litrów na sto kilometrów jest do uzyskania). Większość aut jest z naszego rynku i można sprawdzić historię. Stopień skomplikowania minimalny, ergonomia kokpitu wysoka (choćby wysoko osadzony panel środkowy z radiem i pokrętłami nawiewów). Kilkuletnie Citigo z dobrych rak -szczególnie w gazie- praktycznie samo się spłaci, a wręcz zacznie na siebie zarabiać.
Niby małe, słabe, proste -a czuje się jakąś atawistyczną radość z jazdy!
25 tysięcy wystarczy na czterolatka z niedużym przebiegiem, ale można zejść sporo niżej szukając auta z początku produkcji, lub wyżej kierując się po auto niemal nowe z ubiegłego roku. Natomiast jako nowe auto występuje na stronie Skody już tylko jako „elektryk”. Można nim wyjechać z salonu w absolutnej ciszy za...sto tysięcy złotych.
Linki: Praska premiera wersji po liftingu https://swiataut.net/texts/show/76/1117
Pozostałe:
https://swiataut.net/texts/show/76/1086
https://swiataut.net/texts/show/76/206
https://swiataut.net/texts/show/76/153
10. KIA Picanto wersja po liftingu (2007-2010) od 8-10 tys. PLN
Kolejny maluch, ale tym razem 5 osobowy. Auto produkowane od 2003 roku do 2011 roku, ale najpopularniejsze na naszych drogach w wersji po pierwszym liftingu w 2007 i o takim głównie mowa. Łatwo o egzemplarz z salonu w Polsce, wciąż nie jest też trudne kupno auto po pierwszym właścicielu. W naszym kraju Picanto oferowano w tym czasie z silnikiem 1.0 -ale są tam „normalne” cztery cylindry. Auto jest proste, pełen serwis rozrządu kosztuje tyle, co olej do droższego samochodu.
Prostota w cenie -Picanto z tych lat jest jak lokata pieniędzy
W zasadzie jedyną wadą jest mało wytrzymałe sprzęgło (ma autodestruktywny styl pracy i rzadko "żyje" dłużej niż przez 100 tys. km.), niezbyt mocny lakier i brak dynamiki powyżej prędkości 100 km/h (poza tym jest wtedy głośne). Innych typowych przypadłości nie ma, jest prosta budowa, tanie ubezpieczenie, niskie spalanie i dość ponadczasowy wygląd. Rzadko uświadczy się klimatyzację, ale stosunkowo często jest wspomaganie kierownicy i elektryczne szyby przednie.
Nasz test wersji o której mowa: LINK
Warto dodać, że to kolejny przykład na to, że po latach w aucie ceni się prostotę. Mała Kia w pewnym momencie niemal przestaje tracić na wartości o ile jest w dobrym stanie. Ciekawostka natomiast jest taka, że w zdecydowanej większości jest to auto dla kobiet. Wystawienie go sprzedaż, lub poszukiwanie takiego do kupienia wręcz gwarantuje poznanie co najmniej kilku.
Na koniec finansowanie?
Jeśli chcemy faktycznie racjonalnie przetrwać czasy kryzysu, powinniśmy też pomyśleć o finansowaniu i okresie na jaki kupujemy samochód. Prawdopodobnie najlepiej opłaci się kupić auto kilkuletnie, po pierwszym właścicielu, za gotówkę i użytkować je do około 10 roku jego „życia”. Unika się dużej utraty wartości w pierwszych latach, procentów za kredyt, a auto jest z nami na dłużej, lepiej je znamy, trzymając je dłużej unikamy kosztów jakie czasem niesie za sobą zmiana auta. Jeśli chcemy na utratę wartości szczególnie uważać, prawdopodobnie najlepszym wyborem będzie klasa B, czyli segment wielkościowy Renault Clio. To wielozadaniowe auta, które po 10 latach są poszukiwane i mają dobre ceny, gdyż klienci doceniają prostą budowę i ekonomię. Często takie auto kosztuje podobnie co auto z segmentu D z porównywalnego rocznika, które trafi więcej! Jeśli już musimy brać kredyt, dopasujmy go do możliwości. Im mniejszy udział kredytu w zakupie, tym lepiej. Porównujmy też oferty finansowania, można na tym sporo zaoszczędzić. Pieniądz to też towar i wiadomo, że pożyczając go nam dana firma ma prawo zarobić. Ale szukajmy tej najuczciwszej, która nie myli pojęcia "zedrzeć", z "zarobić".
Tekst: Marcin Dziekoński Captur, wnętrze Korando, Avensis -producenci nadwozie Korando -Wikipedia Pozostałe-Świat Aut Net
Komentarze: